Każdego roku z utęsknieniem czekam na wiosnę, a gdy już się pojawi to mam wrażenie, że mija w ciągu kilkunastu dni. Zawsze brakuje mi czasu aby się nią nacieszyć… nazachwycać nagłym wybuchem piękna przyrody. Gdy tylko mogę to chwytam aparat i biegnę do lasu bo właśnie tam wiosna wydaje mi się najbogatsza. Godzinami klęczę przed małymi cudami natury przez botaników nazywanymi geofitami. Pierwsze wiosenne rośliny, które dywanami porastają dno lasu przyprawiają mnie o prawdziwy fotograficzny zawrót głowy.
Gdy fotografuję geofity zawsze myślę o Mono-no-Aware (物の哀れ). Jest to japońskie pojęciem estetyczne, które wyraża głęboką wrażliwość na efemeryczność. Ta koncepcja, będąca kluczowym elementem japońskiej kultury i sztuki, podkreśla subiektywne doświadczenie piękna, które jest nierozerwalnie związane z jego przemijalnością. Każde zdjęcie staje się zapisem chwili, która już nigdy się nie powtórzy, co nadaje mu unikalnego, melancholijnego piękna. Co więcej, w Mono-no-Aware piękno jest nie tylko obiektywne, ale ściśle związane z osobistą wrażliwością obserwatora. Tak samo jest z postrzeganiem fotografii… każdemu z nas podoba się coś innego i co innego zmusza nas do chwili zamyślenia.
Mono-no-Aware zachęca również do praktykowania uważności – świadomego doświadczania teraźniejszości. W kontekście fotografii przyrodniczej, oznacza to dla mnie głębsze zanurzenie się w obserwację i docenianie detali, które często umykają naszej uwadze.
Mono-no-Aware to zdecydowanie więcej niż estetyczny koncept; to sposób życia i percepcji świata, który zachęca do głębszego związku z otoczeniem i większej wrażliwości na przejściowy charakter życia. W fotografii przyrodniczej, gdzie każde ujęcie jest efemernym świadectwem chwili, Mono-no-Aware znajduje swoje idealne zastosowanie, ucząc nas, że to, co przemijające, jest również najbardziej wzruszające.